< PreviousFelieton do let- niego wydania „Plast Echo” powinien być… letni właśnie – ani dopro- wadzający do gorącej dysku- sji, ani mrożący krew w żyłach. No ale nie da się. Kotłuje się ta światowa gospodarka w sposób niemiłosierny, co zresztą jest efektem politycznego tornada, które przetacza się po naszym globie. Parę tygodni wcześniej i pisałbym o wojnie Izraela z Iranem, ale trwała tylko niecałe 2 ty- godnie. I może nie o samym konflikcie, a o potencjalnej irańskiej blokadzie cieśniny Ormuz jednak trochę napiszę. Przypadek ten jest bardzo ciekawy i symptomatyczny dla naszych czasów. Oto krótki konflikt tysiące kilometrów od Polski i ewentualne następstwa na szlakach tranzytowych biegnących przez Bliski Wschód mogły znacząco wpłynąć na naszą gospodarkę. Bloka- da wspomnianej cieśniny spowodo- wałaby problemy z morskim transpor- tem ropy z Zatoki Perskiej, a sprawą oczywistą jest, jak bardzo świat jest uzależniony od tychże dostaw. Mały kamyczek uruchamia lawinę zdarzeń – blokada, opóźnienie dostaw, niedobór surowca, wzrost cen ropy, paliw, two- rzyw sztucznych, produktów gotowych itd. Właśnie tak wygląda globalizacja. Oczywiście możemy już odetchnąć, bo przecież nic się nie stało. Było przez chwilę trochę ryzyka, ale cóż – roze- szło się po kościach. Poza tym zawsze na stole był wariant awaryjny: Irańczy- cy pokazują pazur i wprowadzają blo- kadę; natomiast wiemy, że w zanadrzu na miejscu były już wojska amerykań- skie i brytyjskie, gotowe do interwen- cji. Skutecznej zapewne, więc szybko przywróciłyby status quo, tyle że ta sytuacja pokazuje, kto tak naprawdę rozdaje karty w grze… i jak bardzo je- steśmy uzależnieni od czynników ze- wnętrznych. I nie mam na myśli Polski, tylko całą UE, której jedynym militar- nie istotnym członkiem jest dziś Fran- cja (przypominam, że Zjednoczone Królestwo Unię opuściło, więc na Bli- skim Wschodzie pilnuje dziś własnych interesów, a nie unijnych). Nie oszukuj- my się, ale Europie (Unii) ten pociąg już odjechał. Jesteśmy absolutnie zależni od Wielkiego Brata z Ameryki i nie stać nas na samodzielność, jeśli chodzi o zabezpieczenie naszych globalnych interesów co do szlaków transporto- wych w różnych rejonach świata. Oczywiście Europa doprowadziła do tego imposybilizmu na własne życze- nie, bowiem wraz z końcem zimnej wojny dokonała masowego rozbroje- nia, nie zwracając uwagi, że na kształ- tującej się na nowo politycznej mapie pojawiają się nowi gracze, którzy w mi- litarnej sile upatrują sposobu na zmianę porządku światowego. Stąd takie prze- rażenie europejskich elit, gdy w 2022r. konflikt na Ukrainie wybuchł z pełną mocą. Czy elity te wyciągnęły od tego czasu wnioski i realnie zaczęły się zbro- ić, pozostawiam państwu do oceny. Przykład powyżej to dobry punkt wyj- ścia do dalszej dyskusji, ale tym razem na niwie ekonomicznej. Otóż vis milita- ris to tylko jeden ze sposobów współ- czesnej walki o dominację na świecie. Równie istotna okazuje się vis oeco- nomica, która czasem przybiera formę niemal wojny hybrydowej. I tu niestety Europa też się nie popisuje, jeśli cho- dzi o rozpoznanie zagrożenia. Dziś na pierwszy plan w światowej wojnie ekonomicznej wysuwają się Chiny, nieuznające półśrodków w walce o do- minację handlową. Przykłady inwesty- cji prowadzonych na całym świecie – głównie w Afryce, ale też w Ameryce Południowej czy niektórych krajach europejskich – pokazują, że przedsię- biorstwa z Państwa Środka prowadzą swoją ekonomiczną ekspansję w spo- sób wręcz pasożytniczy. Do realizacji inwestycji na drugim końcu świata potrafią ściągnąć swoich robotników oraz środki, do minimum ograniczając wsparcie dla lokalnej gospodarki. Jed- nocześnie eksploatują lokalne zasoby do granic możliwości, nie zwracając uwagi na ochronę środowiska, czy pra- wa pracownicze. W przypadku państw rozwijających się, często wychodzą- cych z biedy, z dużą korupcją i brakiem stosowania powszechnych w zachod- nim świecie standardów i kryteriów, kończy się to ekonomiczną kolonizacją. O wiele trudniej jest zastosować taki model np. w krajach unijnych, ale je- śli przyjrzymy się bliżej, to widać, że ta ekonomiczna kolonizacja już trwa. Zresztą bierzemy w niej aktyw- ny udział, wspierając tę chińską eks- pansję. Dokonujemy tego na co dzień, korzystając z chińskich platform inter- netowych, kupując produkty, które nie powstają w Europie, tylko w Chinach. Europa nie blokuje zasypywania na- szego kontynentu tanimi produktami, które szczególnie w ostatnich miesią- cach są masowo wypychane z chiń- skich fabryk, ze względu na brak ko- niunktury na tamtejszym rynku. Chiny ratują się eksportem przed lokalnymi problemami, podczas gdy my cierpi- my na dokładnie takie same problemy z lokalną koniunkturą, nie potrafiąc się przeciwstawić tej ekonomicznej kolonizacji. Wypadałoby się w końcu otrząsnąć i podjąć rękawicę w wojnie handlowej, tyle że śpiochy z Brukseli od miesięcy debatują o dodatkowej opłacie/cłach na paczki o wartości po- niżej 150 euro (w 2024 r. do UE trafiło ok. 4,5 mld paczek o wartości poniżej 150 euro, z czego 90% pochodziło z Chin), a w planowanych przepisach dają czas państwom członkowskim na wprowadzenie nowych zapisów do… 1 marca 2028 r. Właśnie tak przegrywa się wojnę handlową w cza- sach gospodarki globalnej. Problemy europejskich przedsiębiorstw biorą się m.in. z braku ochrony naszego rynku przed kolonializmem gospodarczym. Oczywiście część problemów zwią- zanych z utratą konkurencyjności do- kładamy sobie sami, ale to już temat na inny felieton. • Krzysztof Nowosielski ML Polyolefins Globalizacja Plast Echo70Końcowy akordNext >