Rozmowa z szefem stowarzyszenia Euromap

Jak zmienił się następstwie kryzysu globalny rozkład sił jeśli chodzi o kraje będące najmocniejszymi producentami maszyn do przetwórstwa tworzyw?
Analizując udostępnione przez nas statystyki widać, że w Europie liderem pozostają Niemcy z udziałem rynkowym na poziomie 47,5 proc. Ich pozycja, jak i drugiego największego europejskiego producenta Włochów (24,4 proc.), nie zmieniła się. Uległ zmianie za to układ sił na świecie za sprawą producentów z Chin.

Jeszcze w 2005 r. Chińczycy osiągali sprzedaż na poziomie 12,7 proc. światowej wartości. Teraz ich udział sięga już prawie jednej czwartej i to w sytuacji, gdy wartość całej globalnej sprzedaży spadła od 2005 r. o blisko 2 mld euro.

Chińczycy to jedyne państwo, które wzmacnia swoją pozycje na globalnym rynku dostawców maszyn. Niemcy i Włosi utrzymali swoje rezultaty, choć cała Europa notuje regres. Ale i tak najbardziej dramatyczny spadek nastąpił w przypadku producentów z Ameryki i Japonii.

W 2005 r. Amerykanie realizowali sprzedaż na poziomie 10 proc. światowej wartości, teraz już tylko jest to 6 proc. Japonia miała taki sam 10 proc. udział w sprzedaży co Amerykanie, teraz jest to tylko 4 proc.

Prezentujemy rozmowę z Bernhardem Merki


Czym wyjaśnić takie wahnięcia? Bo chyba nie tylko kryzysem?
Przede wszystkim trend jest taki, że jeszcze przed wybuchem kryzysu produkcja zwłaszcza z USA była przenoszona do Chin, gdzie po prostu można uzyskać bardziej konkurencyjne warunki. Amerykanie jednak przynajmniej utrzymali na niemal niezmienionym poziomie swoją sprzedaż eksportową.

Co zatem można powiedzieć na temat przyszłości?
Jeśli nie dojdzie do wielkich nieszczęść, to spodziewamy się wzrostu produkcji nawet o 15 proc. W dalszym ciągu najbardziej perspektywicznym rynkiem pozostają dwa azjatyckie giganty: Chiny i Indie. Chociaż trzeba powiedzieć, że największym nabywca maszyn do przetwórstwa tworzyw są wciąż kraje Unii Europejskiej. Rok temu eksport do nich opiewał na kwotę blisko 4,5 mld euro.

Następne miejsce zajęły kraje azjatyckie, ale bez Chin. Chińczycy co zrozumiałe importują niewiele, gdyż zadowalają się głównie swoją produkcją. Liczymy też, że rynkiem bardziej chłonnym będzie Rosja, która ma duży potencjał, ale na razie nie przekłada się to na wymierne rezultaty.

Zwracaliście jako Euromap uwagę, że coraz większym problemem rynkowym staje się piractwo produktowe.
Przede wszystkim jest to wielki problem, głównie w odniesieniu do Chin, w których ten proceder odbywa się na przemysłową skalę i są na niego narażone głównie te firmy, które weszły na chiński rynek. Choć w Europie oczywiście też ma to miejsce.

Coraz częściej kopiuje się całe urządzenia najwyższej klasy technicznej, niekiedy bardzo wiernie łącznie z odcieniem koloru. Chodzi tu o niewielką zmianę oryginalnego produktu i nadanie mu własnego, chińskiego stempla. Dla nich piractwo to typowa metoda przy pozyskiwaniu know-how. Straty z takiej działalności są poważne, nawet w granicach 20 proc. rocznej sprzedaży. Oprócz Chin problem ten występuje też z Indiami i Turcją, ale na mniejszą skalę.

Czytaj więcej:
Rynek 1089
Wywiad 292