Projekty nowych kodeksów indywidualnego i zbiorowego prawa pracy w obecnej formie spowodowały zamieszanie po stronie pracodawców i samych pracowników - ocenia Michał Szuszczyński, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu. Plusem projektu jest m.in. propozycja zmian w systemie urlopowym. Z kolei propozycje dotyczące form zatrudniania i rozwiązywania stosunku pracy mogą przysporzyć pracodawcom szeregu problemów. Nie wiadomo jeszcze, czy proponowane przez Komisję Kodyfikacyjną zmiany będą procedowane.
- Gdyby projekty nowych kodeksów pracy weszły życie w takiej formie, w jakiej zostały udostępnione, mam przekonanie, że pracodawcy - a tym bardziej pracownicy - nie udźwignęliby proponowanych zmian i mieliby duże problemy z ich praktycznym zastosowaniem - powiedział agencji Newseria Biznes Michał Szuszczyński, radca prawny i wykładowca WSB w Poznaniu.
Propozycje dotyczące nowych kodeksów pracy przygotowane przez Komisję Kodyfikacyjną zostały przedstawione w połowie marca. Niektóre z przewidzianych w nich zmian są rewolucyjne, największe od przeszło 40 lat, poczynając od nowych typów umów o pracę, systemu urlopów, aż po nowe zasady zwalniania pracowników.
- Niestety, płynące zewsząd głosy eksperckie o tych projektach są takie, że są to fatalnie napisane akty, które nie mają najmniejszych szans wejścia w życie w tym kształcie, w jakim zaprezentowała to Komisja Kodyfikacyjna. Gdyby tak się stało, to jedna z intencji - żeby pewne rzeczy uporządkować - na pewno w tej formie nie zostałaby osiągnięta - twierdzi Michał Szuszczyński.
Radca prawny ocenia, że pozytywny jest m.in. pomysł rozdzielenia nowych przepisów na dwa odrębne akty prawne: indywidualny i zbiorowy kodeks prawa pracy. Pierwszy ureguluje wszelkie kwestie na linii pracownik - pracodawca, drugi - wszystkie zagadnienia, które do tej pory regulowały zbiorowe przepisy Kodeksu pracy, jak i ustawy pozakodeksowe.
- Sam zamiar jest bardzo dobry, bo rzeczywiście prawo pracy do tej pory było - i nadal jest - rozrzucone po bardzo wielu ustawach, oprócz samego kodeksu. Natomiast wykonanie na obecnym etapie jest fatalne. Oba kodeksy napisane są w sposób z jednej strony bardzo szczegółowy, pewne kwestie określiłbym nawet mianem nadregulacji, a z drugiej strony inne napisane są w sposób tak bardzo ogólny i niejednoznaczny, że trudno rozszyfrować, jaka intencja przyświecała pomysłodawcom danego przepisu.
Jedna z głównych zmian proponowanych w nowym Kodeksie pracy ma dotyczyć form zatrudniania pracowników. Przepisy przewidują wiele różnych umów: umowę o pracę dorywczą, umowę o pracę sezonową, umowę o zatrudnianie nieetatowe czy wreszcie formułę zatrudniania tzw. niepracowniczego, które miałoby zastąpić dotychczasowe zatrudnianie w ramach umów o świadczeniu usług czy też umów-zleceń.
- To bardzo duże zmiany w zakresie samej formuły zatrudniania w stosunku do obecnego stanu prawnego, który de facto przewiduje wyłącznie trzy umowy o pracę: umowę na okres próbny, umowę na czas określony i umowę na czas nieokreślony - mówi Michał Szuszczyński.
Nowe regulacje mogłyby też zmienić bardzo wiele w systemie urlopów. Obecnie pracownikowi, w zależności od stażu pracy, przysługuje 20 bądź 26 dni wolnych w ciągu roku. Zgodnie z propozycjami zawartymi w nowym kodeksie - wszystkim pracownikom będzie przysługiwać 26 dni urlopowych, a obowiązek wykorzystania tego urlopu ma istnieć do 10 stycznia następnego roku kalendarzowego. Po tym terminie wolne dni będą przepadać.
- Dziś jest tak, że wykorzystanie tego urlopu może nastąpić do końca września roku następnego. Natomiast - nawet jeżeli do końca września ten urlop nie zostanie wykorzystany - to on i tak przedawnia się dopiero po upływie trzech lat. Tę zmianę co do zasady należy ocenić więc pozytywnie - mówi Michał Szuszczyński.