Kolejka górska: dobry symbol włoskiego przemysłu przetwórczego

Kolejka górska: dobry symbol… Sytuacja na włoskim rynku przetwórstwa tworzyw sztucznych przypominała w ciągu ostatnich pięciu lat szaleńczą jazdę na roller coasterze. Jak w kolejce górskiej: raz mocne szarpnięcie w górę, a potem gwałtowny zjazd. Nic więc dziwnego, że po takim ekstremum Włosi cieszą się z osiągniętej teraz stagnacji.

Włoski przemysł przetwórczy - w tym przypadku rzecz nie dotyczy branży maszynowej - jest jak wiadomo drugim największym w Europie. Ustępuje tylko niemieckiemu. Aktualny popyt na tworzywa sztuczne oceniany jest na Półwyspie Apenińskim na 7 mln ton rocznie.

Najciekawsze - stąd wzmianka o sinusoidzie - jest jednak to, że w 2008 r. wartość rynku przetwórczego we Włoszech wzrosła aż o 30 proc. w stosunku do roku wcześniejszego, by potem w obliczu kryzysu w 2010 r. spaść o blisko 25 proc. Tak wielkich wahnięć nie odnotowano na żadnym liczącym się w Europie rynku. Miało to dla branży jako całości swoje konsekwencje, gdyż po tak wielkim zastrzyku optymizmu i np. odważnych decyzjach inwestycyjnych, błyskawiczne schłodzenie koniunktury musiało boleć podwójnie.

W 2011 r. już istotnych różnic w zestawieniu z rokiem wcześniejszym nie było. Różnice nie przekraczały jednego procenta.

Oczywiście kluczowym obszarem przy ocenie kondycji całego przemysłu przetwórczego pozostaje gałąź formowania wtryskowego. W największej mierze jest on napędzany przez branżę opakowaniową i medyczną. Niby jest więc tak jak w każdym innym kraju, ale w przypadku Włoch zauważyć trzeba bardzo duże pogorszenie sytuacji w odniesieniu do produkcji elementów gospodarstwa domowego.

W drugiej połowie pierwszej dekady XXI wieku znacznie podniósł się też dokonywany przez włoskie przedsiębiorstwa import produktów z tworzyw sztucznych. Był on wyższy niż średnia w całej Unii Europejskiej, co biorąc pod uwagę siłę włoskiego przemysłu przetwórczego jest faktem dość niespodziewanym.

Czytaj więcej:
Rynek 1087