Jesienne targi pod znakiem zapytania

Jesienne targi pod znakiem…

Mimo odmrożenia gospodarki branża targowa wciąż nie wznowiła działalności. Miesięczne straty tego sektora sięgają 150 mln złotych. Dla wartego ponad 3 mld złotych i zatrudniającego 500 tys. osób rynku wystawienniczego zakazy i obostrzenia sanitarne, wymogi zachowania dystansu oraz - co najważniejsze - obawy wystawców stanowią koszmar, który nie mógł przyśnić się włodarzom targów w najgorszych snach.

Przykładem niepewności związanej z organizacją imprez wystawienniczych są branżowe targi Fakuma w niemieckim Friedrichschafen, które miały odbyć się w październiku tego roku. Jeszcze pod koniec czerwca służby prasowe organizatora targów zapewniały, że przygotowania do tegorocznej wystawy przebiegają zgodnie z planem, tym bardziej że rząd Badenii-Wirtembergii zapowiedział, że od 1 września br. zezwoli na organizację imprez targowych z udziałem ponad 1 tys. osób.

W tym samym czasie wystawcy masowo odwoływali swój udział w tej imprezie. W rezultacie na 3 miesiące przed tegoroczną edycją Fakumy jej organizator był zmuszony ją odwołać. Bettina Schall, szefowa firmy organizującej targi, co prawda podkreśla, że decyzja ta została podyktowana poczuciem odpowiedzialności, jednak pojawiają się delikatne sugestie, że cierpliwość wystawców została wystawiona na próbę, chociażby przez opóźnienia we wprowadzaniu odpowiednich regulacji.

Impuls do działania i wzmożonej aktywności w przygotowaniu jesiennych wystaw dały wypowiedzi członków polskiego rządu, którzy potwierdzali, że sytuacja epidemiczna w kraju jest opanowana. Zapewniali o tym w swoich wypowiedziach minister zdrowia oraz szef polskiego rządu, który podczas jednego ze spotkań z mieszkańcami Tomaszowa Lubelskiego w ostatnich dniach czerwca 2020 r. powiedział: ''Ja cieszę się że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. I to jest dobre podejście szanowni państwo. Bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać''.

Słowa premiera można oczywiście wziąć za dobrą monetę, szczególnie jeśli nie słyszało się wypowiedzi szefa Światowej Organizacji Zdrowia Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, który na początku lipca ostrzegał, że ''pandemia COVID-19 nawet nie zbliża się jeszcze do końca, a wręcz przyspiesza''.

No to tyle wiemy, że nic nie wiemy. Oczywiście branża liczy dzisiaj straty, ale też z niepokojem patrzy w dalszą przyszłość. Na horyzoncie czai się następne zagrożenie. Nie bez powodu mówi się, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Firmy uciekają w świat wirtualny i nagle okazuje się, że przejście na spotkania online nie jest tak bolesne, jak zdawało się jeszcze niedawno. Pojawiają się pomysły targów wirtualnych. Wszystko to, co wydawało się odległą przyszłością, za sprawą koronawirusa dzieje się tu i teraz. Czy wystawcy wrócą tłumnie, tego nie wiemy. Z każdym dniem znaków zapytania jest coraz więcej.

Polska Izba Przemysłu Targowego szacuje, że straty branży targowej sięgają już 600 mln złotych. Doliczając firmy, które nie należą do Izby, może to być już nawet ponad 1 mld złotych. O to, jak długo branża jest w stanie wytrzymać i jak stara się działać w tych trudnych warunkach, zapytaliśmy organizatorów targów dla branży opakowań i przetwórstwa tworzyw sztucznych. Do rozmowy zaprosiłem Ewę Woch – wiceprezes Targów w Krakowie, Ludomira Tuszyńskiego – prezesa zarządu Expo Silesia oraz Kamila Perza – dyrektora Wydziału Targów w spółce Targi Kielce.

Jaki jest obecnie stan przygotowań do organizowanych przez państwa tegorocznych targów?

Kamil Perz: Na podstawie Rozporządzenia Rady Ministrów z 29 maja 2020 r. od 6 czerwca ponownie można organizować wydarzenia targowe, kongresy, seminaria i konferencje przy jednoczesnym zachowaniu wszelkich środków ostrożności zgodnych z wytycznymi Głównego Inspektora Sanitarnego. Obostrzenia wynikają z rozprzestrzeniania się zakażeń wirusem SARS-CoV-2, mogącym wywołać chorobę COVID-19. 

Międzynarodowe Targi Przetwórstwa Tworzyw Sztucznych i Gumy PLASTPOL odbędą się wyjątkowo od 6 do 9 października 2020 r. Najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo i zdrowie naszych pracowników i gości. Organizatorzy podejmują szereg działań, aby wydarzenie zorganizowane w nowym terminie odbyło się na możliwie najwyższym poziomie.

Ewa Woch: Ostatnie miesiące były dla nas bardzo intensywne i powiem szczerze, pomimo niespokojnej sytuacji na świecie, w pełni wykorzystaliśmy miniony czas. Pandemia spowodowała, że musieliśmy przełożyć targi i znaleźć nowy, dogodny termin. Przez cały okres izolacji staraliśmy się pozostawać w kontakcie z naszymi wystawcami. Z uwagą wsłuchiwaliśmy się w potrzeby branży. To właśnie wielogodzinne rozmowy z klientami dały początek webinarom Packaging On-novations, które wzbudziły ogromne zainteresowanie. W trakcie całodniowych spotkań online nasze kanały w mediach społecznościowych były rozpalone do czerwoności. Zainteresowanie przeszło nasze najśmielsze oczekiwanie. Gdy z początkiem czerwca otrzymaliśmy informację o ''odmrożeniu'' targów, skoncentrowaliśmy się na opracowaniu nowych, restrykcyjnych procedur bezpieczeństwa. Po wielu tygodniach intensywnej pracy możemy powiedzieć, że jesteśmy gotowi na przyjęcie wystawców oraz gości w EXPO XXI Warszawa. Nie kryjemy zadowolenia, iż wchodzi w życie rozporządzenie ministerialne: na targach, konferencjach, kongresach czy szkoleniach będzie mogła przebywać 1 osoba na 2,5 m2. Zostanie również zmniejszony dystans społeczny między gośćmi – z 2 do 1,5 m. Oznacza to, że na planowanych wydarzeniach będziemy mogli spotykać się w coraz szerszym gronie. Nie możemy się doczekać wrześniowej edycji. W końcu zarówno my, jak i nasi goście, jesteśmy spragnieni spotkań.


Czytaj więcej:
Targi 1263
COVID-19 190
Wywiad 292